Dzień 1
Temperatura jak zwykle poniżej zera. Kurz na półkach gabinetu, który dzielę z Marianem Kisielewskim przebił brubością ryzę papieru ksero. Albo tak przynajmniej mi się wydaje. Marian jest znów na wolnym, kontrole próbek i wytyczne zawijania protein znów na mojej głowie. Wszystkie wskaźniki w normie.
Zdechł mój kot Remi. Zatrucie, tak zdiagnozował go weterynarz z pobliskiej przychodni. Dzisiaj kończę wcześniej, mam dość pieprzonej wieczności ośmio-godzinnego dnia pracy. Nie mam planów, a ona już chyba nie wróci.